Skip to main content

Mój azjatycki pamiętnik cz.1

Specjalnie dla czytelników z polski! Co jakiś czas, naprzemiennie, będę tutaj dodawać posty po polsku. I to nie byle co, a wpisy z mojego pamiętnika z naszej podróży po Azji. Miłego czytania.

13.06.18 Rumunia


Nasza podróż rozpoczęliśmy wczoraj z rana. Podekscytowani podjechaliśmy taksówka na Stansted w Londynie, jeszcze niczego nie świadomi. Wszystko szło całkiem gładko, bez większych problemów do momentu w którym okazało się, ze nasz samolot ni ma pilota. To było jakoś po 6:30. Czyli w zasadzie już powinnismy być w samolocie, na pasie startowym, a my staliśmy przed samolotem czekając na cud. Potem już, lawinowo, było tylko gorzej. Wiedzieliśmy, ze mamy nie całe 3 godziny okienka między lądowanie w Sofii, a wylotem do Dubaju, ale czas nam się kurczył. Ponad 3 godziny spóźnienia. Placz, telefony, ogarnianie wszystkiego. Myślałam, ze padnę na zawał. Patrzyłam tylko na zegarek i nie mogłam uwierzyć, ze już powinnismy być w drodze do Dubaju...zamiast tego kiwi.com zorganizowało nam lot do Istambułu (w którym się zakochałam) a stamtąd  do Bukaresztu w Rumunii. Totalnie nie po drodze, ale lecieliśmy turkish airlines (bez porównania, lepszy komfort, darmowy posiłek i napój na pokładzie) wiec dla mnie to nowe doświadczenie także nie ma złe. Dodatko zostaliśmy zakwaterowani w cztero gwiazdkowym hotelu z wielka wanna i śniadaniem za które nie musieliśmy płacić. 

Zapomniałam dodać, musieliśmy kupić nowe bilety na filipiny...£700, a o odwiedzaniu Legazpi i pływaniu z rekinami wielorybami mogę zapomnieć, więcej chyba nie muszę dodawać. 


Teraz siedzimy na kolejnym lotnisku, pełni nadziei, ze wszystko tym razem pójdzie gładko, nie będziemy mieć opóźnienia, Mat szybko dostanie wizę i Cebu wyda nam nasze bilety na czas, bo znowu mamy tylko 4 godziny pomiędzy lotami.



16.06.2018 Manila, Filipiny


Hmm, wiec tak: okazało się, ze w Dubaju są dwa lotniska, my odlatujemy z innego niż to na które przelatujemy. No myślałam,ze zwariuje, ale nie było tak zle. Nie musieliśmy się starać o żadne wizy. Wszystko to była kwestia kilku minut, kolejka, pieczątka i już byliśmy wolni. Myśleliśmy, ze będziemy się spieszyć, ale bez tego tez się obyło. Przejechaliśmy taksówka przez Dubaj. Było pięknie,myśle ze chętne wróciłabym tam na kilka dni,żeby zobaczyć to wszystko z bliska, a nie tylko z okien samochodu. Lot był długi i męczący, Mat nie mógł sobie znaleźć miejsca. Jest trochę za wysoki i wszędzie było mu nie wygodnie. Kilka razy uciął sobie nawet drzemkę  w toalecie. Na Filipinach przywitało nas niesamowite, wilgotne gorąco. W powietrzu czuć było nadchodzący deszcz. Taksówkarz, naciągacz zawiózł nas do hotelu w którym mogliśmy w końcu odpocząć. Manila niestety nie zachwyca, a wręcz odwrotnie, przyprawia o łzy. Panująca tam bieda jest przerażająca. Na każdym kroku widać ludzi śpiących, mieszkających na ulicy, w parkach, gdziekolwiek jest płasko i można rozstawić swój dobytek (a tego o dziwo jest dużo) ludzi. Wychudzone koty i psy włóczą się po ulicach, a dzieci o pięknych oczach proszą o pieniądze, kiedy ich rodzice próbują ugotować obiad na butli, gdzieś przy ulicy. Na szczęście nie wszystko jest tak brzydkie i odstraszające. Przy naszym hotelu była restauracja,  Mat poznał (podczas palenia papierosów nocą) chłopaka, który tam gotuje. W ten oto sposób zjadłam swoje pierwsze filipińskie danie. Było pyszne i bardzo ostre. Nie wiem dlaczego ludzie mówią, ze filipinska kuchnia jest taka zła, mi to na prawdę smakowało, ale może to tez kwestia osoby gotującej? Nie wiem. Posłuchaliśmy pięknie śpiewającej dziewczyny (łudząco przypominającej Mulan, czy ta bajka jest na pewno o Chinach, a nie Filipinach?) i poszliśmy spać by dzisiaj rano wcześnie wstać i ruszyć ku kolejnemu przystankowi. 




Zachod słońca w Dubaju 😍

Moja pierwsza, w życiu, pieczątka w paszporcie.

Nasze zmęczone twarzyczki 😞

Palmy w Manili (jeden z niewielu ładnych akcentów a tym mieście) 

Tysiące kabli elektrycznych. 

I takie słodziaki oto wychowują się na ulicy. Coś okropnego.

Manila i najcieplejszy deszcz jaki w życiu doświadczyłam. 

Jakoś zdjęcia nie powala, ale ta moja umiejetność jedzenia pałeczkami może 🤪

No i Palawan

Comments

Popular posts from this blog

Mój azjatycki pamiętnik cz 12

09.9.2018 Kuala Lampur, Malezja Dzisiejszy dzień postanowiłam poświecić na przygotowanie nas na dalsza podróż. Zrobiłam sobie liste rzeczy do zrobienia i powoli idę z tym do przodu. Zdecydowaliśmy, ze nie lubimy Kuala Lampur, jakoś nas to miasto nie oczarowało i nie chcemy zostawać tu zbyt długo. Początkowo mieliśmy zarezerwowany pokój do 13.09 ale bilety do Kambodży na ten dzień były drogie i dopiero 16.09 były tańsze wiec musieliśmy sobie znaleźć coś taniego tutaj na kilka dodatkowych dni. Szczerze to myślałam, ze skoro już jesteśmy w tym hotelu to przedłużenie pobytu będzie kwestia groszowa, a wychodzi na to, ze byłoby to droższe niż online, a online i tak było drogo wiec po prostu zmienimy hotel. Co tam dla nas, nic nowego. No i właśnie Kambodza-nasz następny cel podróży. Musimy sobie ogarnąć zdjęcia do wiz (wgl to takie śmieszne, ze byliśmy już w tylu państwach i nigdzie nie wymagano wizy, a Kambodża i Wietnam wymagają) bo inaczej nas nie wpuszcza. Trochę lipa, ze za wizy trzeb

Chiang Mai and Chiang Rai

     Hello lovely people, how are you? I’m great, that’s probably because today I’m going to share with you a few days, which we spend in Chiang Mai. Stupidly, we decided to stay in Chiang Mai only 5 days Now we know that this town deserves way more attention, but back then, when we were planning our trip we thought that it’s no point to stay there too long because there is no sea there Anyway, we knew we wanted to make the most of this short time and we booked two activities, which we mainly came there for. It is: visit the elephant sanctuary and and trip to Chiang Rai, where we wanted to see the White Temple.       Let me start with the info that you can find a lot of elephant parks/sanctuaries in Chiang Mai. That sound obvious, because there’s no better place to see elephants than Thailand? I don’t think so.  I’ve checked a few different phone apps, websites and tourist brochures before we made a decision.  The main condition was to not be able to ride the elephant. I know, it sound

Mój azjatycki pamiętnik cz.3

29.06.2018 el nido 🔜 puerto princessa No i komu w drogę temu czas. Właśnie jedziemy vanem z El nido do puerto prinsessy, skąd jutro mamy lot do Manili. Jak było? Przez nasze choroby kilka dni spędziliśmy odpoczywając, nie robiąc nic produktywnego (tak, Mata tez dopadła ta okropna bakteria, biedny), głównie siedząc w pokoju, albo spacerując. Udało nam się zrobić najpiękniejszy island hopping w El Nido. W życiu nie widziałam tak niebieskiej wody, tak pięknych ryb i koralowców. Raz, pływając kajakiem po wielkiej lagunie, odpłynęliśmy od wszystkich i spotkaliśmy stadko małp bawiących się nad brzegiem wody. To było magiczne! Te małpy nie były wyszkolone, nie oczekiwały karmienia, były po prostu zajęte sobą od czasu do czasu tylko zerkając na nas jak na jakieś dziwolągi 🤣 Mat powiedział, ze gdyby miał bucket list to by właśnie odhaczył kolejny punkt ✅ Kolejnego dnia wybraliśmy się do Nacpan beach. W planach mieliśmy spać pod namiotem. Wszystko było super. Namiot był co prawda malutki (