Skip to main content

Mój azjatycki pamiętnik cz. 10

28.08.2018 Krabi Town, Krabi, Tajlandia


Skuter to jednak świetna inwestycja. Udało nam się trochę pojeździć, zobaczyć. Fajne jest to, ze tutaj za większość atrakcji się nie płaci. W odróżnieniu od Bangkoku czy Chiang Mai. Wspielismy się 1237 schodów, żeby podziwiać piękne widoki w towarzystwie złotego Buddy. Siódme poty tam wylalismy, raz obojgu nam zakręciło się w głowie i musieliśmy sobie zrobić dłuższa przerwę. Na szczęście mieliśmy jakieś banany i wodę, także nie było tak zle. Po drodze poznaliśmy dwie, młode kanadyjki i w sumie spędziliśmy kilka godzin gadając o podróżowaniu. Dziewczyny poleciały dzień później na Bali i mega im zazdroszczę, chociaż wiem, ze nasza podróż jeszcze nie dobiegła końca i zazwyczaj to nam ludzie zazdroszczą tyle czasu w podróży. Znaleźliśmy fajny, mały market przy rzece i codziennie się tam stołujemy. Jest to do tego stopnia zabawne, ze ludzie którzy tam pracują już nas rozpoznają, machają nam z daleka i pytają czy jemy to co zawsze 🤣 Kurde, ceny na  tych marketach są niesamowite (110 baht za dwa posiłki), jest kilka razy taniej niż w restauracjach, a szczerze powiedziawszy mam wrażenie, ze jakościowo jest to nawet lepsze niż w lokalu. 

Wczoraj wybraliśmy się na wycieczkę (4 island) i jak zawsze było super. Ta woda tutaj mnie oczarowała prawie tak bardzo jak na Filipinach. Nie wiem jak to jest wgl prawdopodobne, żeby woda była tak przejrzyście niebieska. No magia.

Dotychczas, w każdym państwie które odwiedziliśmy, decydowaliśmy się na wycieczki łódka. Nie sadze, żeśmy to zrobili w Malezji, ale kto wie. Wgl Booking.com. zrobił mnie w konia. Kiedy szukałam noclegu w Singapurze często pokazywane były oferty z miasta Johor Bahur. No to ja myślałam, ze to jest wszystko blisko, jeden kraj itp. Tutaj muszę się przyznać, ze moja wiedza geograficzna mnie zawiodła. Okazuje się, ze Singapur to jedno, a JB to już Malezja- czyli zagranica. Ciekawe jak to ogarniemy. Niby są busy z i do ale nie mamy pojęcia jakie są koszta. No zobaczymy w czwartek. Aż trudno w to uwierzyć, ze został nam jeden pełny dzień w Tajlandii. Ten czas leci tutaj jak szalony. Zaraz będziemy zwiedzić kolejne państwa (liczba mnoga bo jednak mamy nadzieje, kilka razy, się wybrać do Singapuru. Nawet jeśli to oznaczałoby więcej pieczątek w paszporcie). 


P.S cieszę się, ze już nie muszę sprawdzać info odnośnie trzęsień ziemi i tsunami przed pójściem spać. 



30.08.2018 Johor Bahru, Malezja


Nie było tak zle. Dosyć łatwo się odnaleźliśmy na lotnisku w Singapurze. Tam wszyscy mówią płynnie po angielsku wiec nie bylo problemów z uzyskaniem pomocy odnośnie transportu do JB. No nie powiem, jest to trochę ból zadka cała ta procedura przekraczania dwóch granic, ale poszło nam to dość sprawnie, bez żadnych kłopotów. Jedynie co to musieliśmy wyciągnąć kasę bo w Singapurze używają dolarów, a my żadnych przy sobie nie mieliśmy. Jutro będziemy musieli kupić Malezyjska kartę SIM z internetem bo dzisiaj jakaś miła dziewczyna nam zamówiła graba do hotelu bo nawet mapy nie mieliśmy, żeby sie tutaj odnaleźć. Dzisiaj to już raczej się nigdzie nie będziemy wybierać, jest po 22:00 i najchętniej poszła bym spać. Nie wiem czemu tak jest, i czy tylko ja tak mam, ale każda podróż bardzo mnie meczy. Nie ważne długa czy krótka. Całe to lotniskowe zamieszanie, dojazdy, odjazdy, sprawdzanie po prostu sprawia, ze nic mi się nie chce. Zwykle mam tyle szczęścia, ze jest akurat noc jak dojeżdżamy do hotelu wiec i tak byśmy nigdzie nie szli, ale mimo wszystko, wolałabym mieć więcej energii w takich chwilach. Pamietam, w Manili, poszłam spać na chwile po przylocie, poszliśmy na spacer i przespalam cała noc- tak ominęłam jetlag 😁 



Skuterkujemy sobie.



To tylko czy aż 1237 schodów?



Chyba jednak AŻ 



Połowa za nami 😶



Złoty Budda



I jego koledzy.



No jęzory nam wyszły ze zmęczenia po tej wspinaczce.



Ale te widoki wszystko wynagradzają.



Łódeczki



Czy to możliwe, żeby oda była aż taka piękna? 










Comments

Popular posts from this blog

Mój azjatycki pamiętnik cz 12

09.9.2018 Kuala Lampur, Malezja Dzisiejszy dzień postanowiłam poświecić na przygotowanie nas na dalsza podróż. Zrobiłam sobie liste rzeczy do zrobienia i powoli idę z tym do przodu. Zdecydowaliśmy, ze nie lubimy Kuala Lampur, jakoś nas to miasto nie oczarowało i nie chcemy zostawać tu zbyt długo. Początkowo mieliśmy zarezerwowany pokój do 13.09 ale bilety do Kambodży na ten dzień były drogie i dopiero 16.09 były tańsze wiec musieliśmy sobie znaleźć coś taniego tutaj na kilka dodatkowych dni. Szczerze to myślałam, ze skoro już jesteśmy w tym hotelu to przedłużenie pobytu będzie kwestia groszowa, a wychodzi na to, ze byłoby to droższe niż online, a online i tak było drogo wiec po prostu zmienimy hotel. Co tam dla nas, nic nowego. No i właśnie Kambodza-nasz następny cel podróży. Musimy sobie ogarnąć zdjęcia do wiz (wgl to takie śmieszne, ze byliśmy już w tylu państwach i nigdzie nie wymagano wizy, a Kambodża i Wietnam wymagają) bo inaczej nas nie wpuszcza. Trochę lipa, ze za wizy trzeb

Chiang Mai and Chiang Rai

     Hello lovely people, how are you? I’m great, that’s probably because today I’m going to share with you a few days, which we spend in Chiang Mai. Stupidly, we decided to stay in Chiang Mai only 5 days Now we know that this town deserves way more attention, but back then, when we were planning our trip we thought that it’s no point to stay there too long because there is no sea there Anyway, we knew we wanted to make the most of this short time and we booked two activities, which we mainly came there for. It is: visit the elephant sanctuary and and trip to Chiang Rai, where we wanted to see the White Temple.       Let me start with the info that you can find a lot of elephant parks/sanctuaries in Chiang Mai. That sound obvious, because there’s no better place to see elephants than Thailand? I don’t think so.  I’ve checked a few different phone apps, websites and tourist brochures before we made a decision.  The main condition was to not be able to ride the elephant. I know, it sound

Mój azjatycki pamiętnik cz.3

29.06.2018 el nido 🔜 puerto princessa No i komu w drogę temu czas. Właśnie jedziemy vanem z El nido do puerto prinsessy, skąd jutro mamy lot do Manili. Jak było? Przez nasze choroby kilka dni spędziliśmy odpoczywając, nie robiąc nic produktywnego (tak, Mata tez dopadła ta okropna bakteria, biedny), głównie siedząc w pokoju, albo spacerując. Udało nam się zrobić najpiękniejszy island hopping w El Nido. W życiu nie widziałam tak niebieskiej wody, tak pięknych ryb i koralowców. Raz, pływając kajakiem po wielkiej lagunie, odpłynęliśmy od wszystkich i spotkaliśmy stadko małp bawiących się nad brzegiem wody. To było magiczne! Te małpy nie były wyszkolone, nie oczekiwały karmienia, były po prostu zajęte sobą od czasu do czasu tylko zerkając na nas jak na jakieś dziwolągi 🤣 Mat powiedział, ze gdyby miał bucket list to by właśnie odhaczył kolejny punkt ✅ Kolejnego dnia wybraliśmy się do Nacpan beach. W planach mieliśmy spać pod namiotem. Wszystko było super. Namiot był co prawda malutki (