Skip to main content

Mój azjatycki pamiętnik cz.3

29.06.2018 el nido🔜puerto princessa


No i komu w drogę temu czas. Właśnie jedziemy vanem z El nido do puerto prinsessy, skąd jutro mamy lot do Manili. Jak było? Przez nasze choroby kilka dni spędziliśmy odpoczywając, nie robiąc nic produktywnego (tak, Mata tez dopadła ta okropna bakteria, biedny), głównie siedząc w pokoju, albo spacerując. Udało nam się zrobić najpiękniejszy island hopping w El Nido. W życiu nie widziałam tak niebieskiej wody, tak pięknych ryb i koralowców. Raz, pływając kajakiem po wielkiej lagunie, odpłynęliśmy od wszystkich i spotkaliśmy stadko małp bawiących się nad brzegiem wody. To było magiczne! Te małpy nie były wyszkolone, nie oczekiwały karmienia, były po prostu zajęte sobą od czasu do czasu tylko zerkając na nas jak na jakieś dziwolągi 🤣 Mat powiedział, ze gdyby miał bucket list to by właśnie odhaczył kolejny punkt Kolejnego dnia wybraliśmy się do Nacpan beach. W planach mieliśmy spać pod namiotem. Wszystko było super. Namiot był co prawda malutki ( ciagle zapominamy, ze jeżeli coś jest dla 2 osób to znaczy 2 Azjatów, którzy są generalnie drobniejsi od nas, olbrzymich Europejczyków ), ale był łatwy w rozłożeniu. W świetle księżyca pływaliśmy w morzu, rozkoszując się tymi intymntymi chwilami tylko we dwoje. Pozbieralismy drewno z płazy i rozpalaliśmy ognisko. Było super! Do czasu, kiedy okazało się, ze nie umiem zasnąć bo echo niosło, po pustej plazy, muzykę z wszystkich klubów. Było chyba po drugiej kiedy w końcu przestałam tańczyć dookoła ogniska i wróciłam do namiotu. O 4 obudził nas deszcz. No pięknie, tylko tego nam brakowało. Namiot nie był wodoodporny, oczywiście, i musieliśmy sie szybko zwijać, żeby nas za raz nie zalało. Resztę nocy przespałam na barowym krześle, w jakimś barze przy plazy.  Następnego dnia popłynęliśmy na wyspę Coron, która była dużym punktem na mojej bucket list. Niestety, przez moja chorobę wszystko nam się obsunęło i mieliśmy bardzo mało czasu, żeby tam zostać. Kiedy dotarliśmy na miejsce było już po południu. Wszystkiego wycieczki były już dawno odprawione, a my musieliśmy wracać do El Nido następnego ranka. Wynajęliśmy sobie lodz! Jak jacyś bogacze, chociaż w gruncie rzeczy liczyliśmy każdy grosz. Czego się nie robi by spełnić marzenia? Pieniądze nigdy nie powinny stać na przeszkodzie. Sama bym chyba tego nie zrobiła, ale Mat był zdeterminowany. Dzięki niemu udało mi się zobaczyć to miejsce, którego zdjęcia widziałam miliony razy i od zawsze chciałam zobaczyć je na własne oczy. Jeśli chodzi o Filipiny, to ten widoczek był jednym z głównych powodów dlaczego chciałam tutaj przyjechać. Niestety, z wycieczki Mat wrócił chory i nie udało nam się zrobić zjazdu na linie pomiędzy wyspami, a szkoda bo to było coś co on bardzo chciał zrobić. Mam nadzieje, ze jakoś to nadrobimy, czym innym, gdzieś indziej. 


01.07.2018 Manila


No nie, to jest chyba jakiś żart. Od samego początku podróży wszystko idzie nie tak. Wczoraj przylecieliśmy do Manili, lot by opóźniony dwie godziny (chyba już przywykliśmy) wiec w stolicy byliśmy dość późno. Grabem dojechaliśmy na miejsce, hotelu który zarezerwowaliśmy na Booking.com. No i się zaczęło. Oni nie maja naszej  rezerwacji. Znaczy się maja, ale przez reddoorz, z którymi oni już nie współpracują. Kobiety za lada recepcji były totalnie nie pomocne, a my co? Jak dwa zagubione dzieci nie wiedzieliśmy co robić. Jakimś cudem skontaktowaliśmy się z reddoorz, Ci zarezerwowali nam pokój w hotelu. Pokój bez okien, pokój imprez za ściana, a w barze na dole pracują dziwki (zaczepiały Mata kilka krotnie kiedy schodził na papierosa!). No w życiu bym tutaj nie została i nikomu tego miejsca nie polecam, ale ze względu na porę dnia byliśmy w zasadzie przyciśnięci do tego, żeby tutaj przenocować. Tyle, ze nie spaliśmy bo impreza trwała do godziny 3 nad ranem. Teraz toczymy batalie z Booking.com. Ciekawe co z tego wyjdzie. Mam wrażenie , ze w ciągu ostatnich dwóch tyg składałam więcej skarg niż w całym swoim dotychczasowym życiu. 


Moja ulubiona, Nagtabone Beach. 


Czyż to nie cudowne, mieć cała plaże dla siebie? 



Pierwszy island hopping. 

Plaża na ostatniej wyspie, nie pamietam jej nazwy. 



Nawet w pochmurny dzień, wciąż wyglada to pieknie. 

I ten błękit wody w tle...

Po prostu miłość. 

Natura zaskakuje na Filipinach na każdym kroku. 

Może to nie Disney, ale kreskówka to kreskówka. 

W Puerto Princessa odwiedziliśmy miejsce, gdzie, w kontrolowany sposób rozmnażane i utrzymywane przy życiu są krokodyle.


Comments

Popular posts from this blog

No island- Krabi

    Hello everyone, I would like to share some sad news with you: today is the day when I’m sharing with you my last post from beautiful Thailand. I can promise you, this time it’s a beautiful story, with,I hope, you will like. Let me know what you think by leaving your feedback under the post, please.      Our last destination, in Thailand, was Krabi and it’s completely different story to Patong’s.  I’ve booked us a hotel (room in the hotel, I mean, of course) in Krabi Town ( I didn’t checked it properly and we have been quite far from the town; just an hour walk, one way), which hasn’t got any connection with the sea (calm nights for me) and the funny name of the town comes from the fact that you can find lots of tiny crabs there, on the side of the river. I’ll be honest with you, we have tried to walk, from the hotel to town, but it was eating lots of our time and energy so we decided to hire a moped. We had really good price; only 1000 Baths for 5 days...

Mój azjatycki pamiętnik cz 12

09.9.2018 Kuala Lampur, Malezja Dzisiejszy dzień postanowiłam poświecić na przygotowanie nas na dalsza podróż. Zrobiłam sobie liste rzeczy do zrobienia i powoli idę z tym do przodu. Zdecydowaliśmy, ze nie lubimy Kuala Lampur, jakoś nas to miasto nie oczarowało i nie chcemy zostawać tu zbyt długo. Początkowo mieliśmy zarezerwowany pokój do 13.09 ale bilety do Kambodży na ten dzień były drogie i dopiero 16.09 były tańsze wiec musieliśmy sobie znaleźć coś taniego tutaj na kilka dodatkowych dni. Szczerze to myślałam, ze skoro już jesteśmy w tym hotelu to przedłużenie pobytu będzie kwestia groszowa, a wychodzi na to, ze byłoby to droższe niż online, a online i tak było drogo wiec po prostu zmienimy hotel. Co tam dla nas, nic nowego. No i właśnie Kambodza-nasz następny cel podróży. Musimy sobie ogarnąć zdjęcia do wiz (wgl to takie śmieszne, ze byliśmy już w tylu państwach i nigdzie nie wymagano wizy, a Kambodża i Wietnam wymagają) bo inaczej nas nie wpuszcza. Trochę lipa, ze za wizy trzeb...

Mój azjatycki pamiętnik cz. 10

28.08.2018 Krabi Town, Krabi, Tajlandia Skuter to jednak świetna inwestycja. Udało nam się trochę pojeździć, zobaczyć. Fajne jest to, ze tutaj za większość atrakcji się nie płaci. W odróżnieniu od Bangkoku czy Chiang Mai. Wspielismy się 1237 schodów, żeby podziwiać piękne widoki w towarzystwie złotego Buddy. Siódme poty tam wylalismy, raz obojgu nam zakręciło się w głowie i musieliśmy sobie zrobić dłuższa przerwę. Na szczęście mieliśmy jakieś banany i wodę, także nie było tak zle. Po drodze poznaliśmy dwie, młode kanadyjki i w sumie spędziliśmy kilka godzin gadając o podróżowaniu. Dziewczyny poleciały dzień później na Bali i mega im zazdroszczę, chociaż wiem, ze nasza podróż jeszcze nie dobiegła końca i zazwyczaj to nam ludzie zazdroszczą tyle czasu w podróży. Znaleźliśmy fajny, mały market przy rzece i codziennie się tam stołujemy. Jest to do tego stopnia zabawne, ze ludzie którzy tam pracują już nas rozpoznają, machają nam z daleka i pytają czy jemy to co zawsze 🤣 Kurde, ceny na...