Skip to main content

Mój azjatycki pamiętnik cz.5

20.07.2018 Ubud, Bali


Kurde, zła jestem bo Ryanair totalnie olał sprawę i nie zamierza pokryć kosztów, które my ponieśliśmy przez ten opóźniony lot do Bułgarii. A to przecież sporo kasy. Nie chce marudzić, ale jednak ciagle gdzieś mam w głowie ta myśl...To samo z ubezpieczeniem. Cały proces ubiegania się o zwrot kosztów leczenia jest tak skomplikowany, ze chyba spędzę cała niedziele wypełniając te papiery (6 stron, na telefonie), a i tak nie mam co do tego pewności bo oni tam zadają różne pytania (np.o prywatne ubezpieczenie zdrowotne, którego my nie mamy albo datę powrotu do Anglii, której tez jeszcze nie znamy). Myśleliśmy, ze po Malezji polecimy gdzieś jeszcze. Najpierw rozmawialiśmy o Sri Lance, ale potem doszliśmy do wniosku, ze za te pieniądze możemy odwiedzić Wietnam i Kambodżę, ale jak tak dalej pójdzie to nigdzie nie pojedziemy i w połowie września wrócimy do Europy. Totalnie nie tak jak planowaliśmy. Chciałabym nie musieć się o to martwić. Fajnie byłoby mieć online prace, która ciagle przynosiłaby dochody, tak żeby przepływ gotówki był płynny. Ciagle myśle jak to zrobić. Próbuje odnaleźć swoją drogę, swój pomysł na życie, aczkolwiek nie jest łatwo. 

Trochę dzisiaj marudzę, ale chyba musiałam się wygadać. Dobra, lecimy na plaże. 


22.07.2018 Ubud, Bali


Wczoraj dostałam okropna wiadomość. Od jakiegoś czasu martwiłam się o Barbare, nie miałyśmy kontaktu od kwietnia. Ale w sumie ona zawsze taka była. Zbyt zabiegana,żeby odpisać. Ciagle coś robiła, ciagle gdzieś jezdzila, wiec po prostu myślałam, ze znowu gdzieś pojechała. Jednak kiedy nie odpisała na życzenia urodzinowe zapaliła mi się czerwona lampka. Wiedziałam, ze Barbara była chora, przeżyła dwa wylewy do mózgu. Tak na prawdę ciagle żyła na krawędzi. Dlatego starala się używać życia jak najbardziej.  W końcu napisałam do jej kuzynki. Liczyłam na informacje, ze Barbara po prostu gdzieś pojechała, jak to ona, ale wszystko z nią w porządku. Niestety, odpowiedz była zupełnie inna. Barbara zmarła 10 maja. Miała trzeci wylew i jej ciało po prostu nie dało sobie z tym rady. Ta wiadomość mnie kompletnie zbiła z tropu. Jak to? Barbara? Ta zawsze pełna zycia, energetyczna, uśmiechnięta dziewczyna, tak o po prostu zmarła? Nadal to do mnie nie dociera. I fakt, ze żadne z nas nie dowiedziało się o tym wcześniej.... jej tryb życia przyzwyczaił nas do tego, ze na odpowiedz trzeba czekać, czasami miesiącami dlatego nikt się nie zaniepokoił. Ciagle mam przed oczami jej twarz, jej głos w głowie...nie mogę sobie wyobrazić jak trudne musiało być jej życie, a mimo to ona nigdy nie zwalniała, czerpała z życia pełna piersią, ciagle sie rozwijając. Milion myśli przelatuje przez moja głowę, obraz śpiącej Barbary na materacu w jej mieszkaniu kiedy odwiedziliśmy ja w Madrycie...Madryt, już zawsze będzie Barbara.  Mam nadzieje, ze jest jej lepiej tam gdzie teraz jest i patrzy na nas, tych wszystkich ludzi których dotknęła swoją osoba. Barbara to jedna z tych osób za która będzie tęsknić wiele osób, w tym ja. Spoczywaj w pokoju i do zobaczenia po drugiej stronie. 


Cześć 2:


Nasza wielka Azjatycka przygoda jest bardzo ciekawa bym powiedziała. Pobyt na Bali rozpoczęliśmy w szpitalu, a dzisiaj wylądowaliśmy na policji. Tak, na policji! Jak to się stało? Całkiem prosta sytuacja. Kilka dni temu Mat pojechał do miasteczka wyciągnąć kasę z bankomatu, kasę przywiózł, ale karty raczej nie...Dzisiaj znowu chcieliśmy wyciągnąć gotówkę, Mat pojechał do Ubud i wrócił bo myślał, ze wyciągnęłam kartę z portfela. Przeszukaliśmy cały pokój, ale karty nie znaleźliśmy. Mat wrócił nawet w okolice bankomatu, to jest przy stacji benzynowej, popytać ludzi, czy ktoś może tej karty nie przyniósł. No wiecie, tyle tutaj turystów, nikt nie chce zgubić karty wiec mieliśmy nadzieje, ze ktoś może zostawił ja w sklepie albo na stacji. Ja bym tak zrobiła, ale niestety moja karta nie trafiła na kogoś takiego jak ja. Wiec pojechaliśmy na policję, zgłosić zaginięcie i zapytać czy może do nich ktoś jej nie przyniósł. Wypisałam jakiś papierek i...to by było na tyle. Policjant słowa po angielsku powiedzieć nie potrafił. Miałam nadzieje, ze oni coś tam spróbują ogarnąć, ale nie, także nie pozostało mi nic innego jak zablokowanie karty. Cudownie, po prostu najlepiej. Na szczęście ja mam konto online, mam apke na telefonie, ze mogę kasę przesyłać bezpośrednio na Mata konto, a jego kartę nadal mamy wiec nie ma aż tak zle. Tak się tylko zastanawiam co będzie następne? 



Wschód słońca w Lovinie



Delfiny...chyba nie muszę mówić więcej. 



One po prostu uwielbiały bawić się między łodziami, przy świetle wschodzącego słońca.



W tym momencie się popłakałam...



Świątynia na jeziorze.



Brama do nieba, bez magicznego odbicia.



Mat z kolegami 😁



Tenah Lot.



Jakoś trzeba sobie radząc, jeśli się nie chce ściągać soczewek.



Na zdrowie. 








Comments

Popular posts from this blog

Mój azjatycki pamiętnik cz 12

09.9.2018 Kuala Lampur, Malezja Dzisiejszy dzień postanowiłam poświecić na przygotowanie nas na dalsza podróż. Zrobiłam sobie liste rzeczy do zrobienia i powoli idę z tym do przodu. Zdecydowaliśmy, ze nie lubimy Kuala Lampur, jakoś nas to miasto nie oczarowało i nie chcemy zostawać tu zbyt długo. Początkowo mieliśmy zarezerwowany pokój do 13.09 ale bilety do Kambodży na ten dzień były drogie i dopiero 16.09 były tańsze wiec musieliśmy sobie znaleźć coś taniego tutaj na kilka dodatkowych dni. Szczerze to myślałam, ze skoro już jesteśmy w tym hotelu to przedłużenie pobytu będzie kwestia groszowa, a wychodzi na to, ze byłoby to droższe niż online, a online i tak było drogo wiec po prostu zmienimy hotel. Co tam dla nas, nic nowego. No i właśnie Kambodza-nasz następny cel podróży. Musimy sobie ogarnąć zdjęcia do wiz (wgl to takie śmieszne, ze byliśmy już w tylu państwach i nigdzie nie wymagano wizy, a Kambodża i Wietnam wymagają) bo inaczej nas nie wpuszcza. Trochę lipa, ze za wizy trzeb

Chiang Mai and Chiang Rai

     Hello lovely people, how are you? I’m great, that’s probably because today I’m going to share with you a few days, which we spend in Chiang Mai. Stupidly, we decided to stay in Chiang Mai only 5 days Now we know that this town deserves way more attention, but back then, when we were planning our trip we thought that it’s no point to stay there too long because there is no sea there Anyway, we knew we wanted to make the most of this short time and we booked two activities, which we mainly came there for. It is: visit the elephant sanctuary and and trip to Chiang Rai, where we wanted to see the White Temple.       Let me start with the info that you can find a lot of elephant parks/sanctuaries in Chiang Mai. That sound obvious, because there’s no better place to see elephants than Thailand? I don’t think so.  I’ve checked a few different phone apps, websites and tourist brochures before we made a decision.  The main condition was to not be able to ride the elephant. I know, it sound

Mój azjatycki pamiętnik cz.3

29.06.2018 el nido 🔜 puerto princessa No i komu w drogę temu czas. Właśnie jedziemy vanem z El nido do puerto prinsessy, skąd jutro mamy lot do Manili. Jak było? Przez nasze choroby kilka dni spędziliśmy odpoczywając, nie robiąc nic produktywnego (tak, Mata tez dopadła ta okropna bakteria, biedny), głównie siedząc w pokoju, albo spacerując. Udało nam się zrobić najpiękniejszy island hopping w El Nido. W życiu nie widziałam tak niebieskiej wody, tak pięknych ryb i koralowców. Raz, pływając kajakiem po wielkiej lagunie, odpłynęliśmy od wszystkich i spotkaliśmy stadko małp bawiących się nad brzegiem wody. To było magiczne! Te małpy nie były wyszkolone, nie oczekiwały karmienia, były po prostu zajęte sobą od czasu do czasu tylko zerkając na nas jak na jakieś dziwolągi 🤣 Mat powiedział, ze gdyby miał bucket list to by właśnie odhaczył kolejny punkt ✅ Kolejnego dnia wybraliśmy się do Nacpan beach. W planach mieliśmy spać pod namiotem. Wszystko było super. Namiot był co prawda malutki (